Czy Warto Ciągle Sprzątać Podczas Budowy Domu?

ostatnio pisałam wam o tym jak wymagać od budowlańców i nie zwariować. przy okazji wyznałam, że jestem maniakalnym dbaczem o rzeczy, co raczej widzę jako zaletę niż wadę, i ponarzekałam sobie na budowlańców. nie kłamałam mówiąc, że:

"nie postawię wazonu na stole, jeśli nie będzie miał podkładek filcowych, bo mi stół zarysuje :) nie oprę o ścianę mopa, bo boję się, że niechcący uderzę o niego i spadnie na podłogę, rysując ścianę i obijając podłogę :) nie postawię deski do krojenia na blacie kuchennym bez podkładki silikonowej, bo boję się, że blat się zniszczy :) a mój Mr M nie postawi córce krzesła na kółkach przy biurku, póki nie zakupi maty ochronnej na panele (tutaj bym wolała dywanik, ale że droższy, to się na razie zgadzam)... " - oto dowody :) ... dywan pod krzesło już jest ;)

widzę, że temat przypadł wam do gustu, więc idąc za ciosem, dzisiaj chcę byście poczytali o tym,

 

dlaczego warto CIĄGLE sprzątać podczas budowy domu

(samemu)

 

OSZCZĘDZACIE PIENIĄDZE. budowa domu to bardzo duży wydatek i każdy grosz się liczy. drobne błędy,  przeoczenia, brud, gruz, niezauważone rysy czy niefortunne upuszczenia, mogą prowadzić do wygenerowania dodatkowych kosztów. dlatego, jeśli dbacie o porządek na budowie od samego początku, to zapewniam, że nie ponosicie dodatkowych kosztów naprawy zaniedbań.

co to może być? chociażby dodatkowe wiaderko szpachli z castoramy, którą trzeba kupić, bo robotnicy nie posprzątali po sobie drewnianych desek, które walały się po salonie 2 miesiące i akurat los chciał, że dwa miesiące później, jak już były tynki, trzeba było je wynieść i mąż niefortunnie przerysował przy tym pół ściany, którą teraz trzeba zaszpachlować, a akurat szpachla się skończyła. 

albo np. musicie wymienić parapety, bo te nowe, które miesiąc temu zainstalowaliście, już są bardzo porysowane i poplamione. zapomnieliście ich zabezpieczyć folią i podczas prac wykończeniowych poplamiły się od farby, ktoś postawił na nie butelkę z wodą do  picia na pyle budowlanym i przerysował parapet, a co gorsza - hydraulik używał sobie go jako półeczki na narzędzia i obsmarował jakimś czarnym czymś, czego nie da się zmyć. fachowcy zniknęli z budowy, a ty zostałeś sam z nowym i już porysowanym parapetem... do wymiany...

co by tu jeszcze? aaa... musicie kupić litry płynu do szyb i acetonu, bo fachowcy od pianowania dachu nie zabezpieczyli dobrze okien i popryskali  szyby. teraz niczym nie da się tego zmyć. albo musicie kupić nową klamkę do dwóch okien, no bo zostawiliście je budowlańcom do użytku podczas budowy domu, przecież muszą używać tarasu i wietrzyć dom, ale zapomnieliście powiedzieć, by ją zabezpieczyli, no i po 4 miesiącach - od instalacji okien do przeprowadzki - macie zrujnowane klamki...

jest jeszcze sprawa zagubienia rzeczy. na budowie wszystko się gubi, a potem odnajduje, kiedy jest już niepotrzebne. zazwyczaj kończy to się tym, że w między czasie, trzeba było to dokupić, a potem pozostajemy z drugim kompletem kluczy nasadowych (na przykład). jeśli na budowie wszystko jest posprzątane i ma swoje miejsce (a uwierzcie, może mieć swoje miejsce), wtedy ryzyko zaginięcia jest bardzo małe :)

 

OSZCZĘDZACIE CZAS. jeśli inwestujecie w budowę domu również swój czas, tak jak my, wykonując wiele rzeczy samemu i, oczywiście też sprzątając dom samemu, oszczędzacie czas jeśli sprzątacie go systematycznie. o wiele łatwiej jest posprzątać kilka palet, kilka kartonów, czy wynieść wiadro gruzu, niż zapuścić dom i potem sprzątać wszystko na raz. wtedy do wynoszenia jest kontener gruzu i kilogramy kartonów. jeśli fachowcy będą po sobie sprzątać, bo będziecie tego wymagać, to nie będziecie musieli sprzątać po nich, czyli zaoszczędzicie też czas. jeśli będziecie wymagać, aby fachowcy nie opierali nic o wasze nowo zatynkowane ściany, to oszczędzicie też czas, bo nie będziecie ich potem szpachlować i szlifować w miejscach uderzeń czy przetarcia. itd. jest jeszcze odkładanie rzeczy na swoje miejsce. to też usprawnia pracę. raz, że wiadomo co gdzie leży i nie chodzicie przez godzinę po domu, szukając młotka, dwa, nie marnujecie czasu na dodatkowe sprzątanie.

 

OSZCZĘDZACIE NERWY.  jeśli nie macie po kim sprzątać i nie musicie wydawać na to pieniędzy i czasu, wtedy mniej się denerwujecie :D 

 

WCZEŚNIEJ SIĘ PRZEPROWADZICIE. jeśli sprzątacie przez cały okres budowy, to na koniec nie pozostaje wiele do ogarnięcia, tylko bieżące śmieci. i przez to krócej sprzątacie na czysto i się wcześniej wprowadzacie. a zapewniam, że na koniec budowy to już nie ma się na nic sił, a najmniej na sprzątanie.

 

ŁATWIEJ SIĘ SPRZĄTA NA CZYSTO. jeśli sprzątacie regularnie budowę, to na koniec sprzątanie na czysto, czyli tuż przed przeprowadzką, jest przyjemniejsze i łatwiejsze. 

 

MÓJ PRZYKŁAD

zaprezentuje to wam na moich oknach.

od momentu montażu okien na naszej budowie , gdzieś w lutym tego roku (czyli przy zamykaniu stanu surowego domu), regularnie je przecierałam albo myłam. zawsze, kiedy zauważyłam, że już są za bardzo zakurzone czy też zaplamione, wybierałam się na budowę z nową butelka płynu do mycia i jazda. robotnicy się z tego śmiali. wszyscy mówili, że to bez sensu, bo zaraz znowu będą brudne. ale się tym nie przejmowałam i robiłam swoje. a oni nie wiedzą co mówią, bo nigdy okien nie myli, tylko ich żony, a już na pewno nie myli okien po pracach budowlanych...

pierwszy raz okna myłam zaraz po zamontowaniu, kiedy ściągałam z nich taśmy zabezpieczające. NIGDY nie zostawiajcie taśm zabezpieczających na oknach dłużej niż miesiąc, a jeśli to jest lato, to nawet dwa tygodnie może być za długo. taśmy zabezpieczające są po to, aby chronić okna w czasie transportu i montażu. NIE w czasie budowy! jest na nich nawet napis, którego nikt nie czyta, że taśmy muszą być odklejone po zamontowaniu okien. montażyści powinni je odklejać w standardzie, ale nikt tego nie robi, bo to zajmuje ich czas, a inwestorzy chcą zostawić taśmy do końca budowy, by chroniły ramy. bzdura! pozostawienie tych taśm może spowodować, że na słońcu białe ramy okien odbarwią się na żółto, poza tym klej bardzo się utwardzi i ściągnięcie taśm będzie graniczyło z cudem po kilku miesiącach. owszem, będzie można to zrobić, ale nie będzie to łatwe. wiem, że to ryzyko i naturalnym jest zostawienie ochrony. ale nie róbcie tego. pożałujecie przy sprzątaniu domu na czystko. a jak ktoś uderzy w ramę okna, to ta taśma niczego nie ochroni, jest po prostu za cienka. od kurzu też nie ochroni, bo jest tylko na frontach, a nie na rogach, zaokrągleniach czy łączeniu ramy z szybą, czyli w uszczelce, gdzie zbiera się najwięcej kurzu i brudu budowlanego. ŚCIĄGAMY TAŚMY OD RAZU. to samo na drzwiach i bramach garażowych.

po ściągnięciu taśm trzeba przemyć okna płynem z alkoholem, ponieważ taśmy zostawiają niewidoczną powłokę od kleju i jeśli ramy nie przemyjecie od razu, za chwilę do niej przyklei się kurz budowlany, który przy białych, gładkich ramach jest zdradliwy, a nawet rysuje szkło.

drugie mycie okien wykonałam po zamontowaniu płyt kartonowo-gipsowych na piętrze. 

trzecie mycie okien zrobiłam po wykonaniu tynków maszynowych.

czwarte mycie zrobiłam przed malowaniem, czyli po szlifowaniu. to było dość ważne mycie, bo przy malowaniu, kurz dość mocno przeszkadza, a po szlifowaniu pyłu jest tyle, że wiadrami wynosi się go z domu.

ostatnie mycie na czysto, zrobiłam tuż przed przeprowadzką. tylko podczas tego mycia, użyłam zmywacza do paznokci w pojedynczych miejscach mocniejszych zabrudzeń. ale było ich bardzo niewiele. bo gdy dbałam wcześniej o okna, widzieli to wykonawcy i kiedy wykonywali swoje prace, zabezpieczali okna dokładnie, poczuwając się do odpowiedzialności i szanując moją pracę. okna były zaklejone podczas tynkowania i szlifowania oraz podczas robienia elewacji od zewnątrz.

 

ponieważ mamy bardzo dużo i bardzo dużych okien, każde mycie rozkładałam sobie na kilka razy. w ten sposób nie męczyło mnie to i robiłam sobie to powoli, w wolnym czasie. jeśli coś było ważniejszego, mycie okien odkładałam na później.

 

KAŻDE MYCIE BYŁO BANALNE

ponieważ myłam okna regularnie, nie brudziły się nadmiernie i przez to każde mycie okien było nawet przyjemne, nieuciążliwe, bez szorowania, bez męczarni i wysiłku. to było zwykłe przecieranie kurzu. nie było na nich nigdy błota, tony brudnego pyłu budowlanego czy zacieków od gruntu albo innych budowlanych wynalazków. mycie było powierzchowne, bez wczuwania się. chodziło o utrzymanie czystości. 

 

SAME ZALETY

totalnie się to opłaciło. po pierwsze, zawsze miałam czysto. po drugie okna były zadbane. po trzecie dawały więcej światła. po czwarte, nigdy się nie namęczyłam przy ich myciu, nawet ten ostatni raz. po piąte, przetrwały budowę bez szwanku.

 

WADY

dużo przyjemnego mycia szyb :)

 

DOWÓD

oto jak okno wyglądało przed ostatecznym myciem. lekki kurz i brud. niczego więcej. żadnego budowlanego syfu. a uwierzcie mi, bo popełniłam błąd zaniedbania okien w pierwszym domu, jak również błąd nie ściągnięcia taśmy zabezpieczającej - okna nie myte w czasie budowy i pozostawione do ostatniej chwili - to totalna masakra. jest tam wszystko: pył, piach, kurz, cząstki styropianu, plamy od bliżej nieokreślonych budowlanych mazi, farb, płynów i gruntów... wszystko, czego dusza zapragnie. zapytajcie kogokolwiek, kto mył okna budowlane :) zapytajcie... to jest katorga i katastrofa. jedno okno- godzina pracy. ale nie tym razem, tym razem było prosto.

 

 

JAK NAJŁATWIEJ UMYĆ OKNA

skoro już się tutaj dzisiaj tak "wymądrzam" ;) to jeszcze powiem wam jak najszybciej umyć okna na budowie,

żeby nie robić z tego jakiegoś nieprzyjemnego zajęcia. 

 

używam do tego trzech rzeczy:

- myjka do mycia okien karcher

- płyn do mycia szyb (lub, jak w moim przypadku, uniwersalny płyn colway)

- papierowe ręczniczki kuchenne

 

 

 

 

1. najpierw myję ramę i ścieram papierowymi ręczniczkami kuchennymi. nie używam materiałowej ścierki, bo ona za chwilę jest brudna, mokra  i pozostawia ślady. zamiast płynu do szyb (bo to sama chemia), używam takiego wynalazku od colway'a. możecie użyć zwykłego płynu, ale dobrze, żeby był z alkoholem. mój płyn, to uniwersalny płyn do wszystkiego: mycia blatów, mebli, okien, zlewu, umywalki czy innych rzeczy. jest ekologiczny i do tego przepięknie pachnie pomarańczą, a nie sztuczną chemią. pokazała mi go ostatnio jedna z mam w przedszkolu  i jak go wypróbowałam, powiedziałam, że nie wrócę do żadnych innych świństw.

2. psikam szkło płynem obficie, przecieram szybę i zmywam karcherem.

na czas budowy zużyłam całkowicie jedną uszczelkę w myjce karcher. ale są one wymienne i wolę dokupić nową, która będzie mi teraz służyć przez lata, niż myć okna ręcznie, machając rękoma w te i wewte. po każdym myciu okien wyciągałam uszczelkę i myłam ją dokładnie oraz odtłuszczałam. bo dużo w niej było pyłu budowlanego. to sprawia, że maszyna działa lepiej i nie ma zacieków, ani, nie daj Boże, zarysuje szybę. choć powiem szczerze, że póki nie myłam szyb na czysto, ostatni raz, drobne zacieki i tak mi nie przeszkadzały.

3. przecieram ręczniczkiem kuchennym brzegi szkła i uszczelki

gotowe

 

no to tyle w tym temacie :)

 

co ja tutaj dzisiaj chciałam? a tak: podsumowując:

jeśli nie chcecie zniszczyć okien na budowie i nie chcecie się narobić jak dzikie osły tuż przed przeprowadzką,

kiedy na prawdę nie ma już sił na nic,

radzę myć okna regularnie !!!! ot co :)

 

buźka

* przykłady pochodzą z doświadczenia innych,

u nas był porządek i nie było problemów ;)