Dlaczego w Szczecinie Nie Było Zimy

to zdjęcia, które zrobiłam w tę sobotę po południu, wracając do domu z miasta. tak! w szczecinie w końcu spadł śnieg i - można powiedzieć, że przyszła zima. co prawda śnieg przetrwał tylko do niedzieli wieczór, ale udało się ulepić bałwana, pojechać na sanki, no i dzisiaj znowu śnieży :) więc chyba można powiedzieć, że zima się w końcu u nas zaczęła. no i muszę dodać, że wygląda pięknie...

dla mnie zima w tym roku była jak tykająca bomba :) z powodu rozpoczętej budowy. codziennie  - z drżeniem rąk -  mój Mr M sprawdzał prognozy. nie chcieliśmy zimy. mrozy też nie były wskazane, ale jeszcze jakoś tam można je było znieść na budowie - i robić dalej. natomiast śnieg - nie za bardzo. przy ostatniej końcówce robót, czyli zakryciu dachu - ten  śnieg byłby totalnym zatrzymaniem prac budowlanych. możecie sobie więc wyobrazić naszą ogromną radość z tego, że zimy nie było, nie było i nie było...

no, ale w końcu przyszła i do nas. przyszła w samą porę. dosłownie,   jeszcze w piątek, wykonawca na budowie zamykał dach membraną i łatami. ale zdążył! już jest zamknięty, można robić środek i czekać na roztopy, by kłaść dachówkę. muszę wam więc zdradzić pewien sekret... wszyscy się zastanawiali dlaczego nie ma zimy? gdzie ta zima? kiedy ona przyjdzie? co to za anomalia? nawet już obeszła szczecin bokiem i weszła do polski w styczniu, i w górach posypało. no ale u nas, w szczecinie? nic.!!!  otóż jeśli bardzo pragnęliście zimy, to bardzo was przepraszam, ale nie było jej... przeze mnie :) i przez moją budowę domu :) takie mam układy... w NIEBIE :)

już się tłumaczę :) to wszystko dlatego, że jak już wam wspominałam, jestem chrześcijanką... moja relacja z Panem Bogiem jest dość bliska i całe moje życie składam w Jego dłoniach: te rzeczy wielkie (jak zdrowie, rodzina), te rzeczy przyziemne (jak dach nad głową), ale i te małe (personalne). On mnie zna, On  mnie chroni, On mnie prowadzi, On mi błogosławi i On mną kieruje. nie podejmuję w życiu decyzji bez konsultacji z Nim. kocha mnie najmocniej na świecie, zresztą kocha tak samo każdego z nas, bo jest naszym Tatą,. zawsze się mną opiekuje i chce dla mnie tylko tego, co dobre, bo jest DOBRY. dlatego nasza decyzja budowy domu, też była od Niego - wiem to! i decyzja, by budować przed zimą (albo raczej w czasie zimy, bo od listopada), też była w konsultacji z Nim. prosiłam Go o prowadzenie tego i o korzystną pogodę. dobrze wiedział, że jakby zima nastała choć dzień wcześniej niż w tę sobotę, to prace budowlane na mojej budowie,   po prostu zatrzymałyby się. i widocznie też był zdania, że zima musi poczekać... a przesunął ją naprawdę idealnie. nawet poczekał na nas, bo mieliśmy opóźnienia robót na budowie. przecież dla Niego wszystko jest możliwe :) jeśli Mu na to pozwolimy. DZIĘKUJĘ Mu! brak mi słów, by wyrazić wdzięczność, za pewność, że jest :)

znacie takiego Boga? dobrego, kochającego, opiekuńczego, lekarza, ojca i przyjaciela? zachęcam was do rozmowy z Nim... zawsze będę to robić, bo ja po prostu wiem, że On jest i być z Nim jest po prostu cudownie.

jeszcze raz was przepraszam, za tę zimę, jeśli bardzo jej czekaliście. no, ale teraz już będzie :)